I'M WILLIAM BLAKE. DO YOU KNOW MY POETRY?

Jim Jarmusch poprzez swoją niepopularną, pełną swobody i indywidualizmu twórczość, a także buntowniczą postawę wobec konsumpcyjnego społeczeństwa, pozostaje poniekąd outsiderem kina współczesnego, prawdziwym beatnikiem, który prawdy i sensu życia szuka w filozoficznych rozważaniach i dalekich podróżach. Można zaryzykować tudzież stwierdzenie, że reżyser będąc radykalnym non-konformistą kwestionującym wszystko i wszystkich, jest na dobrej drodze do uzyskania miana "poety wyklętego". 

"Zobaczyć świat w ziarenku piasku,
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu,
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,
W godzinie - nieskończoność czasu."
Podobna, pełna mistycyzmu uraza do świata, przedstawiona została w "Truposzu". Za pomocą biało-czarnej taśmy Jarmusch umiejętnie obrazuje relację głównego bohatera Williama Blake'a z rzeczywistością transcendentną, nie dostępną dla ludzkich zmysłów. Nieprzypadkowo reżyser odnosi się do postaci wybitnego angielskiego poety, którego twórczość uzupełnia poczynania tytułowego truposza. Jego przewodnikiem po duchowej wędrówce zostaje Indianin, o imieniu Nobody uznający go za ducha zmarłego pisarza. Dzięki niemu William Blake przechodzi symboliczną śmierć, stopniowo odrywając się od poprzedniej mieszczańskiej egzystencji, odnajduje sens własnej wędrówki, stając się na jej końcu zupełnie innym, świadomym własnego przeznaczenia człowiekiem. Nobody przepowiada, że w przeciwieństwie do XVIII-wiecznego poety, jego orężem nie będzie pióro, a rewolwer, który dzielnie dzierży w dłoni.

W filmie wyraźnie odznacza się dualizm pomiędzy reprezentowaną przez Indianina i otaczającą go dziką naturę, a ponowoczesnością, którą obrazuje miasto "Machine" i zamieszkujący go beznadziejnie materialistyczni ludzie. William Blake zdaje się nie pasować do żadnej przestrzeni, która go otacza, zarówno w cywilizacji, dzikiej przyrodzie, a także kulturze indiańskiej czuje się obco. Jednak pod wpływem duchowego przewodnika, Blake osiąga ostatecznie symbiozę z naturą, której symbolem jest scena samotnej, leśnej wędrówki, podczas której bohater znajduje leżące pod drzewem zwłoki młodego jelonka. Rytuał braterstwa krwi, który się za jego pomocą odbywa, obrazuje koniec mistycznej drogi tytułowego truposza. Dzięki temu zdarzeniu William Blake zostaje dopuszczony do sfery sacrum oraz wiedzy dostępnej tylko dla wybranych. Wtedy to właśnie Nobody wyjawia swemu podopiecznemu prawdziwy cel jego metafizycznej włóczęgi. 

Poza warstwą merytoryczną filmu, warto wspomnieć o oprawie wizualnej, która poprzez artystyczne, czarno-białe kadry, powolną, oniryczną atmosferę i doprawdy genialną muzykę Neila Young'a, bliska jest w swojej niepowtarzalności poezji Williama Blake'a, która stale jej towarzyszy. "Truposz" to film niezwykły, pełen refleksji, wartości i ukrytych znaczeń. To prawdziwa mistyczna podróż, po świecie pełnym tajemnic, oczekującym od człowieka wrażliwości, dojrzałości i nutki romantyzmu.

Komentarze