POZWÓL, ABY NATURA BYŁA Z TOBĄ. BREATHE M@THERF@CKER!

„Nie boję się śmierci. Boję się nie przeżywania życia w pełni. Jeśli przeżywam życie w pełni, nie boję się śmierci. Ja żyję”. - Wim Hof



O CZYM TYM RAZEM? 


Post, który przygotowałem ma na celu przybliżenie sedna filozofii Wima Hofa, poznanie jego motywacji i aspiracji, a także lepsze zrozumienie mechanizmów rządzących naszym pierwiastkiem cielesnym i duchowym, w oparciu o tezy głoszone przez Icemana. Oczywiście chcę Was również zachęcić do zaprzyjaźnienia się z zimnem i wypróbowania metody Wima Hofa w celu usprawnienia własnego umysłu i ciała. Sam Wim tłumaczy, że „to nie tyle trening, co wybudzenie”, które otwiera drzwi kontroli nad naszym ciałem i umysłem, a tym samym naszym zdrowiem, poczuciem siły i szczęścia.

Post przygotowałem w oparciu o książkę „Co nas nie zabije” Scotta Carney’a, a także licznych filmów dokumentalnych i wywiadów dotyczących Wima Hofa i jego metody.




KIM JEST WIM „ICEMAN” HOF?


Moi drodzy, chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat osławionego Icemana, czyli 61-letniego holendra łamiącego wszelkie schematy. Wim Hof to postać doprawdy nietuzinkowa, której tak naprawdę nie da się jednoznacznie sklasyfikować, jest bowiem zarazem pewnego rodzaju duchowym guru, prorokiem, jak i zręcznym erudytą, który potwierdzenia własnych metod szuka w badaniach naukowych. „Chcę mieć oparcie w badaniach naukowych. Nie chcę dać nikomu na świecie fałszywej nadziei, więc jestem związany z nauką” - tłumaczy. Wiele osób postrzega go jako szaleńca i swoisty ewenement, którego nie sposób naśladować, ponieważ nie ma oparcia w rzeczywistości, a jego filozofia trąci pogańskimi rytuałami. Jest to pokłosie jego oczarowania naukami religii Wschodu, które kultywował m.in. poprzez zgłębianie zaleceń buddyzmu zen, Jogasutr czy Bhagawadikty. W ten oto właśnie sposób, holender starał się zgłębić powiązania pomiędzy ciałem a umysłem, lecz jak to często bywa, odpowiedź nie nadeszła z lektury książek, tylko została podyktowana wewnętrznym impulsem i bezpośrednim doświadczeniem, którym dla Hofa była kąpiel w lodowatym amsterdamskim kanale zimą 1979 roku. Jak sam wspomina szok dla organizmu był natychmiastowy, atoli nie poczuł zimna, tylko „coś ogromnie dobrego”, spędził w wodzie zaledwie minutę, ale subiektywne wrażenie pozwoliło mu odczuć, że ta chwila trwała całe wieki… i tak właśnie zaczęła się jego niesamowita historia.


„Uważam chłód za wspaniałą siłę. Chłód mi pomaga, trenuje mnie. Łączy mnie z moją wewnętrzną naturą. Ja uwielbiam chłód”.  



MOJE SPOTKANIE Z „ICEMANEM"

Jak to się w ogóle stało, że zainteresowałem się osobą Icemana? Myślę, że było to nieuniknione biorąc pod uwagę jak wiele rzeczy, którymi ostatnimi czasy się ekscytowałem, splotło się w osobie holendra. Pierwszą siłą sprawczą, która przykuła mnie do Człowieka Lodu była niezaprzeczalna więź, która łączyła go z Naturą, a która dla mnie od czasu lektury dzieł H.D.Thoreau i osobistych doświadczeń, jest symbolem wewnętrznego spokoju i pogody ducha. Następnymi bodźcami były zimne prysznice i medytacja, które w celu doskonalenia umysłu, ciała i ducha wprowadziłem do swojej codziennej rutyny mniej więcej rok temu. Wszystko to klamrą spięła filozofia zen, będąca ostatnimi czasy w kręgu moich wnikliwych dociekań inspirowanych lekturą „Siddharthy” H. Hesse i „Drogi Zen” Allana Wattsa. Samą metodę Wima Hofa, którą bez trudu można odnaleźć w internecie, stosuję od około trzech miesięcy i biorąc pod uwagę moje osobiste odczucia, wierzę głęboko, że podobnie jak w przypadku Icemana, zimno na stałe stanie się moim nieodłącznym towarzyszem i nauczycielem. 


„Natura przekazała nam dar samoleczenia. Narzędziami, za pomocą których możemy kontrolować własny układ odpornościowy, regulować nastrój i zwiększać energię, są świadome oddychanie oraz trening z wykorzystaniem środowiska przyrodniczego. Uważam, że każdy z nas jest w stanie uzyskać dostęp do tych podświadomych procesów i sterować reakcjami autonomicznego układu nerwowego”. 



FILOZOFIA CZŁOWIEKA LODU 


Wim Hof uważa, że zachodni styl życia przesłonił nam dobroczynne skutki życia blisko natury i sprawił, że uwierzyliśmy, iż jesteśmy gatunkiem wyodrębnionym i niezależnym od środowiska przyrodniczego. „To, co stworzyliśmy dla własnej wygody, uczyniło nas słabymi” - mówi. Głosi potrzebę przywrócenia siły Matki Natury do naszego życia i naszej świadomości. Drogą ku temu powinno stać się ponowne wprowadzanie do codziennego życia zwykłych stresorów środowiskowych, które pomogą nam w odzyskaniu naturalnego dla człowieka wigoru. Kluczem do wewnętrznej zmiany ma być trening środowiskowy poparty odpowiednią postawą i niewzruszonością umysłu. 


„Natura ma odpowiedzi, a oni chcą wyleczyć raka i depresję za pomocą tabletek i chemii. […]. Nie potrzebujemy psychoterapii. Jebać to. Po prostu oddychaj! Odzyskaj kontrolę nad sobą, połącz się z powrotem z własnym ciałem. Możemy oczyścić to wszystko. Pieprzyć los i przeznaczenie. […]. Zamiast być bezradnym, każdy może posiadać władzę na własnym organizmem”. 


Zgadza się, Wim to bardzo ekscentryczny człowiek o młodzieńczej impulsywności, który nie przebiera w słowach i mówi prosto z mostu! Trudno jest mu się pogodzić z tym, że człowiek współczesny w wyniku wytworów techniki i nowoczesnych udogodnień nie musi przesuwać granic własnych możliwości, że nie musi się mierzyć z licznymi niebezpieczeństwami, a tym samym cierpi na niedostatek bodźców, który prowadzi do wygodnictwa, braku fizycznej i psychicznej odporności, a także licznych chorób i niedomagań. Tym samym pozbawione bodźców reakcje, którym została odebrana możliwość walki z zewnętrznymi wyzwaniami środowiskowymi, zwracają się przeciwko gospodarzowi i pustoszą jego wnętrze. Na myśl przychodzą mi tutaj słowa Nietzsche, który mawiał, że „w pokojowych okolicznościach wojowniczy człowiek napada na samego siebie”. A przecież tak naprawdę w każdym człowieku drzemie ukryty wojowniczy zew. Człowiek nie został stworzony do życia w wiecznej, niewymagającej wysiłku homeostazie. Kontrolowany stres w postaci fizycznych i środowiskowych wahań jest niezbędny ludzkiej biologii, ponieważ wzmacnia układ nerwowy. Bardzo zbliżone do Hofa teorie głosił wybitny psychiatra austriacki Viktor Frankl: 


„W przeciwieństwie do tego, co głosi teoria homeostazy, napięcie nie jest czymś, czego należy bezwarunkowo unikać, tak jak nie powinno się bezwarunkowo gloryfikować spokoju umysłu czy spokoju ducha. Pewien stopień napięcia, jaki wyzwala w nas na przykład chęć wypełnienia określonego sensu, jest człowiekowi absolutnie niezbędny i stanowi warunek zdrowia psychicznego. Tym, czego potrzebujemy przede wszystkim, jest napięcie wynikające z ukierunkowania. […]. Tym czego człowiek naprawdę potrzebuje, nie jest stan wewnętrznej równowagi, lecz raczej wewnętrzna walka, dążenie do osiągnięcia wartościowego dlań celu czy realizacji swobodnie wybranego zadania”.


Iceman tłumaczy, że skok do zimnej wody nie tylko uruchamia ciąg procesów mających na celu ogrzanie ciała, ale też zwiększa wydzielanie insuliny, obkurcza naczynia krwionośne i wyostrza świadomość. Tym samym chcąc wyrwać nas z wiecznego lata, przegrzania i przejedzenia, krzyczy nam prosto w twarz: „Nie szukaj radosnego podniecenia, lecz cierpienia! Oddychaj, to jest za darmo! To życie, to dobro! Oddychaj skurwielu!” Myśli holendra są mi bardzo bliskie, bowiem od wielu lat również jestem głęboko zasmucony negatywnym wpływem jaki zaawansowana technologia wywiera na każdy aspekt naszego życia. Gdy patrzę na większość ludzi widzę słabość i głupotę, widzę wygodnictwo i brak chęci do zmiany swojego życia na lepsze, widzę brak świadomości i konformizm. Tym samym zawsze inspirowali mnie ludzie, którzy decydowali się porzucić zapewnianą przez społeczeństwo wygodę na rzecz surowości natury, tak postąpili m.in. Chris McCandless, H.D. Thoreau, J.J. Rousseau, Budda czy nietzscheański mędrzec Zaratustra. Tacy ludzie dowodzą, że życie pośród natury może prowadzić do utajonego źródła witalności i prawdziwej wewnętrznej siły, a ciało człowieka nie istnieje w oderwaniu, lecz stanowi odbicie środowiska, które zamieszkuje. 




METODA WIMA HOFA 


„Kocham zimno. Zimno jest piękne. Zimno to szlachetna siła. […] Zimno jest moim wspaniałym nauczycielem. Zimno jest bezlitosne, ale jest też sprawiedliwe. Mam bardzo dużo respektu dla zimna, to najlepszy nauczyciel ze wszystkich”. 


ZIMNO. To właśnie ten czynnik wyróżnia Człowieka Lodu. Zimno odznacza się na tle pozostałych zjawisk fizycznych, bowiem jak żadne inne prowadzi do bardzo wielu zmian w ludzkiej fizjologii. Między innymi zimno pomaga zwalczać markery stanu zapalnego, które odpowiadają za przebieg każdej choroby. W przeciwieństwie do układu odpornościowego, który aktywuje się w ciągu 5-7 dni, zimno robi to w przeciągu 15 minut, dlatego jeżeli zdecydujemy się wejść do zimnej wody, będzie to pozytywny, bezpośredni i silny czynnik stresowy dla naszego organizmu, który w przeciwieństwie do długotrwałego, codziennego stresu, jest dla nas bardzo korzystny! O ile uda nam się zaprzyjaźnić z zimnem, nauczymy się kontrolować poziom adrenaliny i kortyzolu, czyli głównych hormonów stresowych. Scott Carney tłumaczy, że „skok do zimnej wody nie tylko uruchamia ciąg procesów mających na celu ogrzanie ciała, ale zwiększa też wydzielanie insuliny, obkurcza naczynia krwionośne i wyostrza świadomość”. Hof uważa, że źródło zimna nie ma znaczenia, chodzi tylko o wywołanie małego wstrząsu dla organizmu, o znalezienie cierpienia, które pozwoli nam być dotkliwie świadomymi własnego ciała. To z kolei sprawi, że staniemy się silniejsi, bardziej żarliwi i zmotywowani do przezwyciężania własnych słabości i zadań z pozoru niewykonalnych.


„Daję ludziom ataki serca, bo ich układ krwionośny nie jest dobry. […] wszystko dzieje się w umyśle. Jesteśmy zbudowani żeby być zdrowi, weseli i silni. Mamy wszystkie narzędzia ale nie jesteśmy wybudzeni”. 



OTWARCIE „KLINA”


Trzy filary, na których opiera się metoda Wima Hofa (WHM) to ODDECH, MEDYTACJA i stopniowy kontakt z ZIMNEM. Z tego co zrozumiałem, jednym z głównych celów metody jest wybudzenie głębszych części umysłu, nad którymi w wyniku mechanizacji życia straciliśmy kontrolę. Poprzez metodę chcemy otworzyć, a następnie zwiększyć przestrzeń pomiędzy ŚWIADOMYM UMYSŁEM a NIEŚWIADOMĄ FIZJOLOGIĄ. Przestrzeń tą nazywam za Scottem Carney’em „klinem”. Innymi słowy jest to swoisty bufor między BODŹCEM a REACJĄ, który otwiera nam drogę do współczulnego układu nerwowego, a tym samym umożliwia nam zachowanie spokoju i kontroli nawet w najbardziej stresujących sytuacjach. Według Icemana, należy wstrzymać oddech do granic wytrzymałości i jeszcze odrobinę dłużej, to bodaj najszybszy i najbezpieczniejszy sposób na wystruganie własnego klina. Techniki oddechowe gwarantują ponadto lepsze utlenienie organizmu, co pozwala działać nam na wyższych obrotach, co więcej w niektórych przypadkach proces ten pozwala wywołać szeroki wachlarz odpowiedzi psychicznych i fizycznych. Mnie osobiście w trakcie stosowania technik oddechowych przenika mrowienie kończyn, którym towarzyszą lekkie zawroty głowy, natomiast po ich zakończeniu zaczyna docierać do mnie bliżej nieokreślony szum, na którym skupiam całą swoją uwagę i siłę woli. Pozwalam sobie wtedy myśleć, że w ten sposób odczuwam istnienie pierwotnego „Źródła” i pewne połączenie z „Wszechobecnością”, z cząstką boskiego „Absolutu”, tudzież pewną kosmiczną energią-świadomością, która jest obecna zawsze we wszystkim i wszędzie. 


„To, co robimy to zagłębianie się w fizjologię mimo uwarunkowań. I zdarza się, że ludzie zaczynają płakać lub wyzwalać gniew. […] Te techniki pozwalają dotrzeć naprawdę głęboko”. 


Hof twierdzi, że aby naprawdę odkryć, co stanowi naszą prawdziwą istotę i poznać granice naszej wewnętrznej siły, należy zostawić własne ego i zacząć balansować na krawędzi wytrzymałości, zmagając się z nieprzychylnym losem i bezwzględnym żywiołem, którym jest LÓD. Jeżeli uda nam się zaprzyjaźnić z zimnem i odkryjemy jego piękno, dostrzeżemy niezbicie głęboki związek, jaki tworzymy z całością istnienia i otaczającym nas środowiskiem. 


„Wszyscy jesteśmy zdolni do pchania naszych umysłów i ciał przez granice, które byliśmy pewni, że są nie do przekroczenia. […]. Jesteśmy mistrzami naszych własnych umysłów”. 



WEWNĘTRZNE WOŁANIE 


„Zawsze miałem takie głębokie dziwne uczucie, że jest coś więcej, ale nie wiedziałem co i nie potrafiłem ująć tego w słowa, to było uczucie, głos z wnętrza duszy, głos przetrwania, który wszedł we mnie jak błysk i musiałem iść tą ścieżką, aby pokazać światu, że nie musimy być bezsilni wobec śmierci i w obliczu ciemności”.


Głos z wnętrza duszy, uczucie, którego nie sposób nazwać, pewien instynkt, sokratejski daimonion, to właśnie ten tajemniczy zew doprowadził Człowieka Lodu do tego kim jest obecnie, nie żaden głos rozsądku, zewnętrzny autorytet lub wystudiowanie działanie. Jak sam wspomina: „Nie chodzi o to, że tego szukałem. Po prostu chciałem uzyskać odpowiedzi na życie, […] aby odnaleźć cel i sens”. Jedyne co posiadał w drodze do samoświadomości, to instynkt i intuicję. Wzrusza mnie to i przywraca mi wiarę. 


„Byłem w stanie pozostać od 5 do 7 minut pod lodem, a jedyne co słyszałem, to była CISZA, w głębi której zagubiliśmy świadomość. Cisza jest potężna, cisza jest gęsta. […]. Chciałem tylko czuć się dobrze, chciałem poczuć się połączony”. 


Piękne w historii holendra jest dla mnie to, że niezachwianie dążył za swoim wewnętrznym podszeptem, że nieustannie szukał POŁĄCZENIA z prajednią, ze źródłem, z wszelkim stworzeniem, z Naturą, dzięki któremu odzyska utracony spokój i kontrolę nad własnym umysłem.


„To, co ja zrobiłem, może zrobić każdy, i nie chodzi o to, żeby zostać supermanem, chodzi o to, abyśmy stali się sobą, i lepszymi niż to, czego nas nauczono. […]. Natura dostarczyła mi wszystkich wglądów i odpowiedzi”.


Pytany o to, jaki jest ostatni etap jego misji, odpowiada: „Ostatnim etapem jest powrót do miłości, utraconej miłości. Chcę przywrócić miłość naszemu światu. Na miłość składa się szczęście, siła i zdrowie. Jeśli emanujesz dobrą energią, bo jesteś zdrowy, szczęśliwy i silny, to jest to dla mnie miłość. Więc miłość jest moją misją”.


Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak tylko powtórzyć za Icemanem: "Pozwól, aby natura była z Tobą. Breathe m@therf@cker!"


Komentarze