IWAN BUNIN I BEZCELOWE PIĘKNO POEZJI ŻYCIA

Wpis inspirowany lekturą zbioru opowiadań Iwana Bunina pt. „Róża Jerycha”. 


„Mimo wrodzonego pesymizmu, niewiary w sens istnienia i metafizycznego lęku, którym podszyty byłem, od kiedy pamiętam, każdy kontakt z materią mój umysł przerabiał natychmiast na przyjemność”. - To słowa polskiego prozaika Eustachego Rylskiego, które z powodzeniem mogą posłużyć do przybliżenia postawy życiowej, tudzież skłonności literackich głównego bohatera tegoż wpisu, wybitnego poety i prozaika -  Iwana Bunina. Aby jednak tak było w istocie, należy dokonać małej korekty, a mianowicie słowo „przyjemność” zamienić na słowo „piękno”, nic tak bowiem nie odznacza się w twórczości autora „Życia Arsieniewa”, jak właśnie ten nieodparty zachwyt nad urodą świata.


„W istocie wszystko na świecie jest cudowne (…). I wszystkiego nieskończenie żal: po co to wszystko? Wszystko przemija, wszystko przeminie, wszystko jest daremne, jak moje wieczne oczekiwanie czegoś, zastępujące mi życie…”



"Panny z Wilka", reż. Andrzej Wajda


Nie jest to jednak pochwała wolna od zastrzeżeń, otóż twórczość Bunina, jak przyzwyczaili nas do tego pozostali wielcy literatury rosyjskiej, nie jest wolna od nostalgii i pesymizmu, a wręcz przeciwnie, aż tonie w atmosferze smutku i marności istnienia. Wszelako ta nostalgiczna w swym wydźwięku twórczość pełna jest liryzmu i uwrażliwienia na doświadczanie w życiu bezinteresownego piękna. Sam autor zarysował mi się na kartach książki jako postać na wskroś romantyczna i czuła, zakochana w przyrodzie (o czym świadczy poniższy cytat o wildze) i powszedniości dnia codziennego, a zarazem jako człowiek do cna przez życie pokonany, obdarty ze złudzeń. Nie trudno tedy zauważyć, że twórczość Bunina opiera się na silnych kontrastach, w których stale przenikają się uroda życia i szpetota śmierci, okrucieństwo i szlachetność ludzi, piękno miłości i zwierzęce instynkty, a to wszystko opisane na przemian - w sposób poetyczny i czuły, tudzież dosłowny i okrutny. Jak trafnie zauważa tłumaczka opowiadań - Maria Leśniewska, Bunin to „pisarz krajobrazów ziemi i duszy, kobiet, minionej młodości i utraconej ojczyzny”. To wszystko, a także szczególne uczucie, które towarzyszyło mi podczas wieczornej lektury tych wieloznacznych opowiadań, sprawiło, że twórczość Bunina na stałe weszła do panteonu moich ukochanych, wywyższonych dzieł, do których obiecałem sobie wracać na różnych etapach mojego życia. To nic, że Bunin nie próbuje przekonać nas, że życie ma jakikolwiek sens, bowiem jak mało który autor, otwiera nas na doświadczenie przeżywania życia w całej jego złożoności i pięknie. 


PS. Moim skromnym zdaniem do najpiękniejszych opowiadań tego liczącego ponad 50 tytułów zbioru, należą: „Wielki post”, „Gwiazda miłości”, „”Niegdyś”, „Listy od nieznajomej”, „Imieniny”, „Skarabeusze”, „Ślepiec”, „Książka”, „Noc”, „Hala Hańska”, a także „Zojka i Waleria”. A na koniec takie małe buninowskie cudeńka, które ukochałem i które na zawsze utrwaliłem w swoim „literackim" notesie:


„W ciemnościach wracam do domu i spędzam czas nad książką, w świecie nieistniejącym, ale nierozdzielnie związanym z ukrytym życiem mojej duszy”. 


„Mówią: przeszłość, przeszłość! A to przecież bzdury. Właściwie ludzie nie mają żadnej przeszłości. Ot, słabe echo tego, czym się kiedyś żyło…”


„A dziś znowu piękny dzień. (…) A w sercu wdzięczność do kogoś i za coś. Za co? Przecież nic nie ma i nie będzie… Chociaż… czy naprawdę nie ma nic, skoro jest ta rozczulająca duszę wdzięczność?”


„A czym jest sztuka? Modlitwą, muzyką, pieśnią duszy ludzkiej…”


„W sadzie śpiewa wilga. Cała reszta umilkła, nawet kogutów nie słychać. Ona jedna śpiewa - bez pośpiechu perli figlarne trele. Po co, dla kogo? Dla siebie - czy dla tego życia, którym od stuleci żyje dwór, sad? A może to dwór żyje dla jej figlarnego śpiewu?”


„(…) niczego nie rozumiem ani w sobie, ani w świecie. A jednocześnie rozumiem swoje niezrozumienie, swoje zagubienie wśród tej nocy”. 


„Tylko człowiek dziwi się własnemu istnieniu, myśli o nim. To główna cecha różniąca go od innych istot, które są jeszcze w raju niemyślenia o sobie”. 


„Napisałam do Pana, bo musiałam podzielić się z Panem tym wzruszeniem, jaki we mnie wzbudził Pański talent, działający jak smutna, lecz wzniosła muzyka. Do czego jest to potrzebne - podzielić się? Nie wiem, a i Pan też nie wie, ale oboje dobrze wiemy, że ta potrzeba ludzkiego serca jest wieczna, że bez tego nie ma życia, i że jest w tym jakaś wielka tajemnica. Przecież i Pan pisze tylko wskutek tej potrzeby, a nawet więcej - oddaje się jej Pan całkowicie. 

Zawsze dużo czytałam - i często prowadziłam dziennik, jak wszyscy ludzie niezaspokojeni przez życie (…). Jakie to dziwne! Czyjaś ręka gdzieś coś napisała, czyjaś dusza wyraziła najdrobniejszą cząstkę swego najgłębiej ukrytego życia najlżejszym napomknięciem - cóż może wyrazić słowo, nawet takie jak Pańskie! - i oto nagle znika przestrzeń, czas, różnica losów i sytuacji, a Pańskie myśli i uczucia stają się moimi, naszymi wspólnymi. Zaprawdę jedna tylko jedyna jest dusza świata”. 


„Dzień jest porą działania, porą niewoli. Dzień jest wypełnianiem ziemskiego obowiązku, służeniem ziemskiemu istnieniu. Prawo dnia nakazuje: trwaj w działaniu i nie przerywaj go dla zrozumienia siebie samego, swego miejsca i celu, albowiem jesteś niewolnikiem ziemskiego istnienia i dano ci w nim pewną misję, godność, imię. A czym jest noc? I czy przystoi człowiekowi czuwać w jej obliczu, czuwać w tym zagadkowym stanie, jakim jest nasze „mędrkowanie”? (…). Czym jest noc? Tym, że niewolnik czasu i przestrzeni na jakiś okres jest wolny, że zdjęta jest zeń ziemska jego misja, ziemska godność i imię - jeśli zaś czuwa, zgotowana mu wielka pokusa: bezpłodne „mędrkowanie”, bezpłodne dążenie do zrozumienia, to znaczy niezrozumienie tym większe: niezrozumienie świata, samego siebie, cząsteczki tego świata, swego początku i końca”. 


„(…) A więc gdzie jest mój czas, a gdzie jego? Gdzie jestem ja, a gdzie Piotr? Skorośmy się tak stopili bodaj przez chwilę, to gdzie ono jest, to moje Ja, które tak namiętnie przez całe życie pragnąłem potwierdzić i wyodrębnić? Nie, to absolutnie nic nie znaczy - to, że żyję na ziemi nie w czasach Piotra, Chrystusa, Tyberiusza, lecz w tak zwanym dwudziestym wieku! A jakże często żyłem w wyobraźni cudzymi i dalekimi istnieniami, uczuciem, że byłem zawsze i wszędzie! Gdzież jest granica między moją rzeczywistością a moją wyobraźnią i moimi uczuciami, które też są przecież rzeczywistością, czymś niewątpliwie istniejącym? Przez całe życie, świadomie i nieświadomie, przezwyciężam, niszczę przestrzeń, czas, formy. Nienasycona, bezgraniczna jest moja żądza życia i żyję nie tylko swoją teraźniejszością, lecz i całą swoją przeszłością, nie tylko swoim własnym życiem, lecz i tysiącami obcych istnień, wszystkim, co współczesne jest mnie i tamtym, którzy są tam, we mgle najdalszych wieków. I po co to? Czy po to, aby się gubić na tej drodze, czy też po to, aby - odwrotnie - potwierdzać się wzbogacając i pogłębiając się?”


„(…) zatrzymał się: ciepły mrok, słodka cisza, mleczna biel nieba od niezliczonych drobnych gwiazd (…), ciągnąca się coraz głębiej w górę gwiaździstość, a tam dalej jakaś straszna czarnosina otchłań… i spokój, milczenie, wielka, niepojęta pustynia, martwa i bezcelowa uroda świata… bezsłowne, wieczne misterium nocy… i on sam na sam z tym wszystkim, w bezdni między niebiem a ziemią”. 


Komentarze