GDZIEŻ TO SIĘ WYRYWASZ, TĘSKNA DUSZO?

 

W tym poście chciałbym podzielić się z Wami czymś niezwykłym. O ile tylko posiadacie wolne i otwarte umysły, a Wasze serca tęsknią do przygód i czasów zaprzeszłych, to głęboko wierzę, że będzie to coś, co przy odrobinie włożonego weń wysiłku i poświęconego czasu, szczególnie Was ubogaci i przyniesie wiele chwil radości. Otóż ta niecodzienna rzecz, to rodzaj ćwiczenia stylistycznego, tudzież forma twórczej ekspresji, którą znalazłem na kartach powieści Hermana Hesse pt. „Gra szklanych paciorków”. Ćwiczenie nosi nazwę „Życiorysu” i polega na… ale może z większą dokładnością opowiedzą nam o nim kronikarze osławionej „Gry szklanych paciorków”, owi dumni rycerze Kastalskiego zakonu...



Kadr z filmu "Tolkien", reż. Dome Karukoski


„Już w najwcześniejszych czasach istnienia prowincji pedagogicznej pojawił się zwyczaj nakłaniania młodszych, czyli nie przyjętych jeszcze do zakonu, studentów do spisywania co pewien czas szczególnego rodzaju pracy czy ćwiczenia stylistycznego, mianowicie tak zwanego życiorysu, fikcyjnej a w dowolnie obraną, dawniejszą epokę przeniesionej autobiografii. Zadanie ucznia polegało na przeniesieniu się w otoczenie, kulturę i duchowy klimat jakiejkolwiek z wcześniejszych epok i na wymyśleniu w niej odpowiedniej dla siebie egzystencji; w zależności od czasu i mody preferowano to Rzym cesarski, to Francję w siedemnastym lub Italię w piętnastym wieku, to Ateny Peryklesa, to znowu Austrię w epoce Mozarta, a u filologów zakorzenił się zwyczaj, że pisali te biograficzne powieści językiem i stylem kraju oraz epoki, w której się one rozgrywały; bywały to niekiedy wręcz wirtuozerskie życiorysy w stylu papieskiej kurii rzymskiej około 1200 roku, w klasztornej łacinie, w języku włoskim z epoki Stu nowel, francuszczyźnie Montaigne’a, barokowej niemczyźnie Schwana von Boberfelda. W tej swobodnej, rozigranej formie przetrwała jeszcze resztka dawnej, azjatyckiej wiary w nowe wcielenia i wędrówki dusz; wszyscy nauczyciele i uczniowie obeznani byli z poglądem, iż obecną ich egzystencję mogły były poprzedzać inne, w innych ciałach, innych czasach, innych warunkach. Nie była to wprawdzie jakaś wiara w ścisłym znaczeniu tego słowa, bynajmniej też nie jakaś doktryna; było to jedynie ćwiczenie, igraszki sił wyobraźni, przedstawiającej sobie własne ja w odmiennej sytuacji i okolicznościach. Umysł ćwiczy się wówczas, podobnie jak podczas licznych, krytycznych seminariów ze stylistyki, a często również i podczas gry szklanych paciorków, w ostrożnym wnikaniu w minione już kultury, epoki i kraje, a człowiek uczy się uważać własną osobę za maskę, za nietrwałą szatę entelechii. Zwyczaj pisania takich życiorysów miał swój urok i sporo też zalet, inaczej z pewnością nie zachowałby się tak długo. Wcale liczna była zresztą gromada studentów, którzy nie tylko mniej lub bardziej wierzyli w reinkarnację, lecz także w prawdziwość własnych, wyimaginowanych życiorysów. Gdyż, oczywiście większość owych wyimaginowanych, poprzednich egzystencji była nie tylko ćwiczeniem stylistycznym i studium historycznym, lecz również marzeniem i autoportretem w powiększeniu; autorzy przeważającej części tych życiorysów ukazywali siebie obleczonych w taki kostium i taki charakter, jaki był ich pragnieniem i ideałem, w którym chcieli być oglądani, który pragnęli urzeczywistnić. Ponadto życiorysy te były też niezłym pomysłem pedagogicznym, legalnym ujściem dla charakterystycznej w młodzieńczym wieku potrzeby poetyzowania. […] w owych życiorysach, urastających często do rozmiarów małych powieści, niejeden z autorów stawiał też wówczas zapewne pierwsze kroki w poznawaniu samego siebie. […] prace te, właśnie w okresie, gdy studenci cieszyli się największą wolnością i nie podlegali ścisłej kontroli, były dla nauczycieli nader pouczające, dające im nieraz zdumiewająco dokładne informacje o duchowym i moralnym życiu oraz samopoczuciu autorów”.  



Caspar David Friedrich "Na żaglowcu"



Muszę przyznać, że podczas lektury powyższego fragmentu towarzyszyło mi szczególne podekscytowanie - dosłownie wsiąkłem w twórczą i intelektualną atmosferę tego magicznego miejsca, serce aż rwało się do nowych odkryć i czynów. Kiedy myślałem o tym, w jakich czasach chciałbym żyć, to pomysłów nie było końca. Świat jest w końcu tak cudownie zdumiewający! Na myśl przyszły mi między innymi czasy Goethe’go, Byrona, Thoreau i innych wielkich pisarzy romantycznych. Myślałem również o okresie wielkich odkryć geograficznych i wielkich systemów filozoficznych, ponadto o starożytnej Grecji i Rzymie, o czasach mitycznych - okresie wielkich wodzów i wielkich wojowników, nie mogło oczywiście zabraknąć nostalgii za Dzikim Zachodem…

Jak widzicie, można podróżować w czasie nie wychodząc z domu. Stąd moja prośba. Spójrzcie wstecz na losy świata, na karty historii i wybierzcie miejsce na osi czasu, z którym czujecie wyjątkową więź, do którego skrycie tęsknicie. Kim chcielibyście być w tamtejszym świecie? Jak wyglądałoby Wasze życie? Jakich czynów byście dokonali? Może odmienilibyście bieg historii? 

Potraktujcie „Życiorys” jako znakomitą wprawkę literacką, formę samopoznania, a nawet jako ćwiczenie terapeutyczne, które pomoże Wam uporać się z demonami przeszłości, a także pełniej zrozumieć własne motywacje i pragnienia. 

Z całego serca zachęcam Was do próby zmierzenia się z tym wielkim, twórczym zadaniem, do podróży w głąb siebie poprzez karty historii i czas! 


Wszystkiego dobrego! :) 

Komentarze